
Zgłosiłam projekt do zielonego budżetu obywatelskiego w Gdańsku.
Od wielu lat doprowadzały mnie do wściekłości gabiony wtykane wszędzie w Gdańsku (i nie tylko w Gdańsku) w miejsca, gdzie zupełnie nie mają żadnego uzasadnienia technicznego, ale nasuwają podejrzenia o naciąganie budżetów i ich wykonywanie ku chwale decydentów i wykonawców, ale na pohybel roślinom, zwierzętom, no i ludziom. Pewnie przy okazji niektórzy maja poczucie wzięcia przyrody za mordę i pokazania mocy technokraty dzięki zamianie miejsca dość naturalnego na pomniczek cywilizacji industrialnej.
Czy to jest chociaż przyjazne dla spacerowiczów bojących się trawy i piasku? Zapraszam na spacer na fosę (zdjęcie niżej) kogoś z małymi dziećmi lub niewiastę na wysokich obcasach czy może starszą osobę z laską. A może to chodzi o to, żeby ludzi trzymać w przyzwoitej odległosci od wody i… Gdańskich Wód?
Opis projektu
Projekt zakłada renaturalizację brzegów gdańskich zbiorników wodnych, rowów i strumieni, na ile to jest uzasadnione względami przyrodniczymi i technicznymi oraz weryfikację zasadności planowanych inwestycji tego typu.

Gabiony, to druciane kosze wypełnione kamieniami często są używane m.in. do umacniania brzegów budowli hydrotechnicznych. W stosunku do betonu mogą mieć zalety w miejscach narażonych na silne prądy i rozmycie, bo rozpraszają siły naporu wody, chroniąc brzeg. Jednak druty połączone z ruchomymi kamieniami są zagrożeniem dla zwierząt, szczególnie ptactwa wodnego, których płetwy nie są przystosowane do chodzenia po drutach. Bywa, że zaplątują sobie łapki. Dla ludzi to jest niewygodny „chodnik”: podłoże niestabilne, szczególnie dzieci i osoby starsze mogą się potknąć. Może niektórym podoba się taki krajobraz industrialny i poczucie władzy nad przyrodą i przypadkowym społeczeństwem.
Załączone zdjęcie to końcówka fosy, przy zbiegu ulic Kartuskiej, Powstania Warszawskiego i Nowych Ogrodów. W połączeniu z wysokością utworzonej pionowego stopnia, tworzy się miejsce nieprzyjazne dla ludzi i ptactwa wodnego i żadna tabliczka z napisem „ostoja ptactwa wodnego” tego nie zmieni. Podobne miejsce jest na Jaśkowej Dolinie, w Oliwie, w parku Uphagena przy ulicy Grunwaldzkiej, odrutowanymi kamieniami obłożono często suche rowy na byłym poligonie między Jasieniem a Pieckami-Migowem.

Ja i osoby popierające pomysł wnioskujemy o dokonanie inwentaryzacji gabionów w Gdańsku i usunięcie niepotrzebnych, z miejsc, gdzie nie ma żadnych zagrożeń naporu silnego nurtu wody. Wystarczy usunąć druty, kamienie się same ułożą w sensowny sposób, ewentualnie można je przesypać ziemią, gliną lub piasko-betonem. Trawa, trzcina i wiklina wystarczą do umocnienia większości brzegów zbiorników wodnych, tworzą środowisko przyjazne dla ptactwa wodnego i ludzi.
Inwentaryzację mogą zrobić Gdańskie Wody, bo wiedzą, gdzie wstawiono gabiony, ale można poprosić Gdańszczan o wskazywanie tego typu problemów.
*** koniec opisu projektu ***
Jak człowiek pomyśli, na co można by za te pieniądze pożytecznego zrobić, to się aż noże w kieszeniach otwierają. Przede wszystkim sprzątnięcie wszelakiego śmiecia z wody, przywrócenie funkcji kąpielowych np kapieliska na bajorze Staw Wróbla między Jasieniem a Migowem, a przede wszystkim identyfikacja i zamknięcie nielegalnych zrzutów ścieków.
A może by się przydało przywrócenie funkcji sączków na Przeróbce, jako awaryjnej oczyszczalni ścieków, aby skanalizować nadmiar pieniedzy i energii w Gdańskich Wodach?.
W połowie maja 2018 roku mieliśmy awarię w gdańskiej przepompowni ścieków na Ołowiance. Wtedy spuszczono do Motławy, i dalej do morza około 2,6 tysiąca metrów sześciennych surowych, nieoczyszczonych ścieków na godzinę przez 3 dni. Smrodu zbytniego ludzie nie poczuli, morze wszystko grzecznie przyjęło, sezonu turystycznego jeszcze za bardzo nie było, ale ile g**na wpuszczono do zatoki to możemy sobie tylko wyobrazić. Zanim w Gdańsku zbudowano oczyszczalnie ścieków, to kanalizację sanitarną kierowano na sączki, skąd woda spływała do Martwej Wisły i dalej do morza. Oczywiście, że śmierdziało, ale spełniało swoją funkcję bezobsługowo.
Obecnie sączki są nielegalnym wysypiskiem śmieci, terenem teoretycznie inwestycyjnym dla portu, ale z drugiej strony na nich na szczęście łapkę położył konserwator zabytków. (dokładnie: osadniki wstępne pól irygacyjnych Sączki położone na terenie dz. nr 3/202 i dz. nr 3/116 obr. 275S na przedłużeniu ul. Kaczeńce). Wracając do wspomnianej awarii: a co by się stało, gdyby to wykorzystano?
Jak to ocenił znajomy botanik, który inwentaryzował przyrodę wyspy Stogi: pewnie by śmierdziało, ktoś może by zaprotestował, ale te g**na by nie poszły do wody w stanie surowym, trochę by się odfiltrowały i natleniły, zielsko by dostało nawóz, a to by zmniejszyło szkody dla naszego i tak ledwo dyszącego Bałtyku.
Na razie to by było na tyle na dzisiaj…
Wesołych Świąt ciągle jeszcze